Staramy się wykorzystać piękną jesienną aurę i wybraliśmy się na grzybobranie. Las obdarował nas swoimi darami, cudnymi podgrzybkami i tylko jednym małym borowikiem. Warto było zanurzyć się w tym absolucie zieleni, upajać się zapachem mchu i szumu liści. Odpoczęłam i naładowałam energią na następny tydzień. Na obiado-kolację przygotowałam chyba najbardziej klasyczne danie z grzybów leśnych, no prawie… postanowiłam podkreślić ich aromat rozmiażdżonym w moździerzu owocem jałowca.
